Rozdział 7
-Kolejne kwiaty? Czyżby miłość?-Luke poruszył sugestywnie brwiami, podczas, gdy ja przewracałam oczami, na jego niezabawne zachowanie.
-Przestań to nie jest nawet śmieszne-odpowiedziałam, marszcząc z irytacją brwi i czując jak krew gotuje się w moich żyłach.
Rzuciłam je w stronę Hemmings'a, a sama poszłam do kuchni nalać mu szklankę wody. Gdy już wróciłam, zauważyłam, że blondyn przyglądał się ze skupieniem twarzy białej karteczce, która widocznie musiała być przyłączona do bukietu.
-Na pewno nikt nie pamięta?-przeczytał na głos treść etykietki, podnosząc na mnie swoje ciekawe spojrzenie i wskazując na kartkę. Wzruszyłam z bezradnością ramionami, ale wysiliłam się na słaby uśmiech, aby go uspokoić.-Nie martw się to na pewno jakieś dzieciaki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz