Uśmiechnęłam się lekko, bo nie wspominałam w moim mailu o tym, że nasza mała przygoda skończy się śmiercią.
- Nie zastanawialiśmy się nad tym – powiedziałam wymijająco. – Jest jeszcze czas, żeby o tym pomyśleć.
- Kto wie – odezwał się Luke, obejmując mnie ramieniem. – Może zabiorę ją do Vegas na szybki ślub?
Brady był wyraźnie podchmielony, więc wolałam uciekać zawczasu, zanim coś by mi zrobił. Z początku, tylko chuchnął na mnie alkoholowym oddechem i już chciał coś powiedzieć, ale ktoś inny złapał mnie w talii i pociągnął do tyłu.
"Cała dygocząc ze złości, odeszłam w stronę ulicy. Zaciskałam pięści tak mocno, że aż paznokcie wbijały mi się w wewnętrzną stronę dłoni. Michael już za mną nie szedł, ale nie chciałam się obracać, żeby zobaczyć co zrobił. Miałam w nosie czy dalej tam stał czy poszedł w innym kierunku."
"Byłam coraz bliżej domu, ale zatrzymałam się po drodze, bo zobaczyłam Luke'a idącego w stronę swojego domu. Rozmawiał przez telefon, a ja niestety część rozmowy usłyszałam.
- Mamo na nikim mi tak wcześniej nie zależało, jak na niej. Nie wiem. Kocham ją. Nie kłamię."
"Z uśmiechem na twarzy przekroczyłam próg pokoju. Niestety, uśmiech natychmiast spełzł mi z twarzy, gdy zobaczyłam chłopaka, siedzącego na moim łóżku. Wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach, z hukiem upadły na podłogę."
- Luke, my umrzemy. Ja nie żartuję – jęczałam żałośnie, wlekąc się za nim – skręcimy sobie karki.
- Skylar, jesteś straszną histeryczką – stwierdził z westchnieniem. – Przeżyjemy i wieczorem zjemy pizzę w motelowym pokoju, obiecuję ci to.
- Zgadzam się tylko ze względu na pizzę – powiedziałam ze skwaszoną miną, wreszcie zrównując się z Hemmingsem i natychmiast tego pożałowałam.