Rozdział I
[...] Obok mnie zaparkował jakiś duży, czarny samochód. Od razu jednak odwróciłam wzrok, niezbyt zainteresowana. Poprawiłam torbę na ramieniu i szłam dalej chodnikiem. Byłam niedaleko i na mojej twarzy wykwitł uśmiech. Nareszcie usiądę na sofie w salonie cioci i w końcu z nią porozmawiam!
Jednak los chciał inaczej.
Poczułam, jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry. Krzyknęłam spanikowana. Nie spodziewałam się, że tak szybko ktoś mógłby mnie złapać. Skarciłam się w myślach za to, że po wyjściu z samolotu nie włożyłam jakiejś broni do kieszeni. Teraz jest jednak za późno. Tajemniczy mężczyzna zaciągnął mnie do samochodu, którym niemniej jednak mogłam się zainteresować. Wepchnął mnie do środka razem z moimi rzeczami i wsiedli z powrotem, opierając się o drzwi.
- Nie próbuj żadnych sztuczek, bo oberwiesz - wysyczał jeden z nich. Ubrani byli w ciemne bluzy, spodnie oraz kominiarki, więc nie mogłam ocenić, z czyich ust wypłynęły te słowa.
- Jasne - odparłam wściekła. Dlaczego akurat mnie musieli wsadzić do tego samochodu? Na co ja im byłam do kurwy nędzy potrzebna? Moje marzenia o wylegiwaniu się do wieczora legły w gruzach. Oparłam się o ścianę i zawiesiłam ręce na lekko podkulonych nogach.
- A tak w ogóle na co ja wam jestem potrzebna? - zapytałam, choć mogłam milczeć. Jeden z nich wstał, podniósł mnie i uderzył w tył głowy. Ostatnie, co widziałam, były kolorowe plamki a potem ciemność...